wtorek, 31 grudnia 2013

003. KAI, I

Witam! Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok! Udanej zabawy sylwestrowej ;D Sama zaraz idę się przygotowywać ale najpierw dodam długo wyczekiwane pierwsze zamówienie!
Zamawiająca to Hee, a bohaterem opowiadania jest Kai z EXO!
Mam nadzieję, że się spodoba ;D Zapraszam do lektury, komentowania i zamawiania.



EXO, KAI I

Biegłaś ulicą. Była już szesnasta a ty dalej nie wiedziałaś, co włożysz na imprezę sylwestrową. Ostatni dzień w roku a ty znów oczywiście pędziłaś jak poparzona przez miasto. W rękach trzymałaś pełno toreb. No tak, poszłaś zrobić zakupy na ostatnią chwilę. Na szczęście do przystanku autobusowego było niedaleko. Biegłaś z górki, ledwo panując nad swoimi nogami. Oczywiście musiałaś ubrać te nowe kozaki z obcasami, twoja logika i racjonalne myślenie. Właśnie, gdy tak nad tym się zastanawiałaś, owe obcasy stały się powodem twojego widowiskowego upadku. Wyłożyłaś się jak długa na ulicy. Zaraz poczułaś, że to nie koniec Twych strasznych przeżyć, bo czyjeś ciało wylądowało z głośnym łoskotem na twoich plecach.
- Cholera! – Ktoś zaklął zachrypniętym głosem. Próbowałaś się podnieść, ale niewiele to dało. Ogarnęła Cię panika. Zrobiło się już ciemno, a wcześniej nie widziałaś tu wielu ludzi. Jeśli to jakiś zboczeniec? Oni maja teraz takie dziwne nowe taktyki. W tym jednak momencie leżący na Tobie mężczyzna podniósł się i stanął na równych nogach. Obróciłaś głowę, by mu się przyjrzeć. Chyba nie wyglądał na niebezpiecznego zboczeńca, a raczej wydawał się być młodym chłopakiem. Naciągnął swoją czapkę nisko na głowę a szalik podwinął zakrywając połowę swojej twarzy. Myślałaś, że już odejdzie, gdy podszedł do Ciebie wolnym krokiem i podał rękę.
- Nic Ci się nie stało? – zapytał cicho. Spojrzałaś na niego zdezorientowana i poczułaś, że się czerwienisz.
- Nie… - wyszeptałaś niepewnie. Serce zabiło Ci mocniej, gdy ujęłaś jego dłoń. Skórę miał niezwykle delikatną i przyjemną w dotyku. Z ledwością udało Ci się wstać. Spojrzałaś na niego niepewnie.
- Ubrudziłaś się – chłopak zauważył ślady brudu na rękawie Twojego płaszcza i zaczął wycierać je szybkimi ruchami. Chciałaś zapewnić go, że to nic takiego, że ten płaszcz i tak jest już stary (tak, kupiony tydzień temu…) i że sama sobie poradzisz, ale nie mogłaś wykrztusić z siebie słowa. On chyba zauważył Twoje zakłopotanie albo widocznie sam również poczuł się zmieszany, ponieważ włożył obie ręce do kieszeni.
- Przykro mi, że przeze mnie się przewróciłeś – powiedziałaś niepewnie.
- A no tak, to nie była Twoja wina – zapewnił Cię chłopak. – Biegłaś jak szalona, a ja tuż za Tobą, dlatego kiedy się wywróciłaś nie miałem czasu nawet Cię ominąć. – Tłumaczył się i chwycił nerwowo za daszek swojej czapki, próbując chyba nasunąć ją jeszcze niżej na głowę. Wtedy wydał Ci się jakiś znajomy. Przyjrzałaś się dokładnie jego ciemnym policzkom, ale dalej nikt nie przychodził Ci do głowy.
- Och – chłopak podniósł głowę ku górze. Ty tez spojrzałaś na niebo, na którym zebrały się ciemne chmury. – Czy nie zaczęło czasem padać? – Zapytał Cię. Wyciągnęłaś dłoń i rzeczywiście spadło na nią kilka kropel deszczu.
- Tak mi się wydaje – odparłaś ze śmiechem. – Myślałam, że chociaż dziś spadnie trochę śniegu – dodałaś zawiedziona. Z każdą sekundą padało coraz mocniej a wy dalej staliście niepewni naprzeciw siebie i zastanawialiście się, dlaczego właściwie nie rozejdziecie się już w swoje strony. Obojgu wam się spieszyło, jednak teraz zapomnieliście o wszystkich swoich sprawach. Chłopak ściągnął swoją czapkę i wtedy już wiedziałaś skąd go znasz. Jak mogłaś go nie poznać? Kai z EXO! Twoje koleżanki szalały za nim, pokazywały Ci jego zdjęcia, pisały do niego listy, wysyłały prezenty. Zawsze wtedy wydawał Ci się taki nierealny i odległy a teraz stał tu przed Tobą. Jongin założył swoją czapkę na Twoją głowę i delikatnie odgarnął Ci z czoła mokre kosmyki włosów. Zadrżałaś. Miałaś nadzieję, że to z zimna a nie pod wpływem jego dotyku. Policzki chyba Ci płonęły, kiedy chłopak delikatnie przesunął po Twej twarzy ręką. Zaraz jednak zreflektował się. Nie powinien był tego robić. Nie mógł i nie chciał nawet prowokować żadnego skandalu.
- Przepraszam – powiedział cicho. – Chyba od tego deszczu dostałem gorączki – zaśmiał się nerwowo. Ty także próbowałaś się uśmiechać.
- Wiesz, co… - wyjąkałaś. – Ja właściwie spieszę się na autobus – dukałaś gorączkowo.
- A właśnie! – Wyglądało na to, że nagle sobie o czymś przypomniał. – Ja też właściwie muszę już iść – powiedział z nutą smutku w głosie. – Może odprowadzę Cię na przystanek i pomogę nieść te torby? – Zapytał z nadzieją.
- Nie wiem czy to dobry pomysł… - powiedziałaś ostrożnie. On chyba zrozumiał, o co Ci chodzi, ponieważ nasunął kaptur na głowę i jeszcze wyżej podniósł szalik.
- Tak będzie w porządku – zaśmiał się wesoło. Ruszyliście w dół ulicy rozmawiając przyjaźnie. Śmiałaś się jak nigdy,. Oczywiście zakłopotanie dalej Cię nie opuściło, ale powoli rozluźniałaś się w jego towarzystwie. Doszliście do wylotu drogi i spokojnie ruszyliście chodnikiem przy głównej ulicy. Dalej wesoło rozmawialiście, gdy nagle poczułaś, że szybkim ruchem Kai przysunął Cię do siebie. Przycisną Cię mocno do swej klatki piersiowej. Zabrakło Ci prawie oddechu a w uszach zaszumiało.
- Jakiś wariat jechał szybko – tłumaczył cicho. – Nie chciałem, żeby Cię ochlapał – powiedział i jednocześnie delikatnie odsunął Cię od siebie. Spojrzał w Twoje oczy i wtedy naprawdę nie wiedziałaś, co się wydarzy. Dobra, nie oszukujmy się. Dobrze wiedziałaś, co powinno się wydarzyć i co chcesz żeby się wydarzyło, ale racjonalna część Twojego umysłu cały czas uznawała tą całą sytuację za zupełnie niemożliwą. Pocałunek chłopaka, w tej całej swojej niemożliwości i niesamowitości, okazał się tym bardziej słodki i przyjemny. Trwał chwilę, było to zaledwie muśnięcie Twych ust, ale wywarło na Tobie ogromne wrażenie.
- Musiałem - wyjaśnił. Spojrzałaś na niego oszołomiona.
- No, jeśli już musiałeś… – odparłaś cała czerwona. Kai uśmiechnął się widząc, że wcale się nie gniewasz. Wtedy też zauważyłaś, że do przystanka podjechał właśnie Twój autobus.
- Muszę już iść – głową wskazałaś na przystanek i pobiegłaś w stronę autobusu.
- Czekaj! – Jongin pobiegł za Tobą. Nie mogłaś jednak czekać tak długo. Obróciłaś się przy wejściu.
- Przepraszam – rzuciłaś w jego stronę.

- Bądź tu za tydzień o tej samej godzinie! – Zawołał a Ty tylko kiwnęłaś głową i wsiadłaś do autobusu. Nie miałaś pojęcia, czy uda mu się dotrzymać obietnicy, miał przecież tak mało czasu. Byłaś jednak pewna, że to wszystko tak się nie skończy, że jest to dopiero początek czegoś niezwykłego.

1 komentarz:

  1. Omo! Jakie słodkie *-* Bardzo Ci dziękuję za ten scenariusz i mam nadzieję, że dalej będziesz pisać, bo wychodzi Ci to na prawdę ładnie :)
    I rzeczywiście bardzo szybko się uwinęłaś.

    OdpowiedzUsuń