poniedziałek, 7 kwietnia 2014

007,5. SPRAWY ORGANIZACYJNE

3 komentarze:
Dzień Dobry! Witam wszystkich i z góry przepraszam. Dawno powinnam już dodać zamówione opowiadania, ale niestety matura mnie zabija, a szczególnie WOS. Dodatkowo doszły jeszcze do tego pewne niewielkie problemy zdrowotne i moja prawa ręka była przez pewien czas dość ograniczona ruchowo, ogólnie jestem w trakcie "leczenia" i mam nadzieję, że w końcu przyniesie to jakieś efekty. Przepraszam gorąco wszystkich zamawiających i obiecuję, że najpóźniej w maju opowiadania się pojawią. W przerwie świątecznej powinnam coś dodać i proszę o cierpliwość i zrozumienie. Dziękuję też Sang Uee i Love Lala za nominację do Libster Award. Nie wiedziałam co to jest, ale po odkryciu tego jestem naprawdę wdzięczna i postaram się uzupełnić te wszystkie "formalności" z tym związane. Zamówiłam też szablon na bloga u http://improveimagination.blogspot.com/ i mam nadzieję, że już niedługo powitam Was w nowym wystroju. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam :)

Obiecuję, że po tych cholernych maturach blog nabierze życia!


niedziela, 2 marca 2014

007. JUNHYUNG, I

10 komentarzy:
Witam! :) W dzisiejszej notce zamówienie dla Mafuyu, scenariusz z Junhyung'iem z BEAST :)
Mam nadzieję, że jest romantycznie. Przepraszam, że tak późno ale zupełnie nie miałam weny na taki scenariusz. Weekend jednak minął mi bardzo miło i pisałam to opowiadanie z przyjemnością. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Zapraszam do czytania i komentowania. Jestem zmuszona dalej blokować zamawianie, ale obiecuję, że następny scenariusz będzie wkrótce i wtedy przywrócę tą możliwość ^^

MOŻLIWOŚĆ ZAMAWIANIA WSTRZYMANA DO MOMENTU OPUBLIKOWANIA NASTĘPNEJ NOTKI



BEAST, JUNHYUNG



Biegłaś w rękach trzymając kubek z kawą. Miałaś nadzieję, że była jeszcze gorąca, bo inaczej znów ci się oberwie. Asystent reżysera znów wyznaczył cię do tej paskudnej roboty, ponieważ sam nie chciał narażać się swojemu szefowi. Reżyser Park czekał zniecierpliwiony przeglądając nakręcone ujęcia.
- Źle, źle, źle! – krzyczał co jakiś czas a jego donośny głos niósł się echem po hali. Bałaś się do niego podejść, ale w końcu chciałaś zachować swoją posadę. Z trudem udało ci się tu dostać na pół etatu, płacili nawet dobrze i nie miałaś zamiaru dać się łatwo zwolnić.
- Pana kawa, panie reżyserze – podeszłaś do tego przerażającego człowieka i podałaś mu napój. Spojrzał na ciebie ze złością i wręcz wyszarpał ci kubek z ręki.
- Nareszcie – rzucił i upił łyk kawy. Momentalnie na jego twarzy pojawił się grymas.
- Co to ma być?! – krzyknął. – Czy ty nie wiesz, że piję tylko americano?! – poczułaś kropelki jego śliny na swej twarzy, ale nawet nie mrugnęłaś. Byłaś cała blada. Asystent wyraźnie przecież powiedział ci, że reżyser pija jedynie caffe latte.
- Przepraszam, przepraszam – gorączkowo próbowałaś załagodzić sytuację.
- Możesz to sobie wypić! – Park z impetem cisnął na ciebie kubek. Kawa rozlała się po twojej bluzce, a ty poczułaś, że łzy napływają ci do oczu. Reżyser nawet na ciebie nie spojrzał tylko odszedł wściekły. Wiedziałaś, że wszyscy się na ciebie gapią, ale po kilku sekundach wrócili do własnych zajęć. Byli przyzwyczajeni do takich scen.
- Nic ci nie jest? – poczułaś, że ktoś delikatnie dotyka twojego ramienia. Obróciłaś głowę. Przed tobą stał Junhyung, który grał główną rolę w kręconej właśnie dramie.
- Dziękuję, wszystko ze mną dobrze – odparłaś ostrożnie. Trochę zbiło cię z tropu, że zainteresował się tym wszystkim.
- Jesteś cała w kawie – spojrzał na twoją poplamioną bluzkę.
- A to nic – machinalnie dotknęłaś plamy. Jednak dobrze, że tak kawa nie była taka gorąca.
- Nie martw się, on już pewnie o tym nie pamięta – Junhyung spojrzał na reżysera, a ty podążyłaś za jego wzrokiem. Rzeczywiście, Park znalazł sobie już jakąś inną ofiarę, dziewczynę grającą pokojówkę.
- Przynajmniej tyle dobrze – odetchnęłaś z ulgą.
- Uważaj na siebie – uśmiechnął się do ciebie. – Muszę iść, bo zaraz moja scena – wyjaśnił i ruszył w stronę reżysera. Patrzyłaś za nim zdumiona. Pierwszy raz udało ci się zamienić z nim kilka słów. Od tego dnia jakoś bardziej zachciało ci się przychodzić do pracy.


Musiałaś zostać po godzinach, żeby uporządkować plan. Oczywiście tobie przyszło wsadzać do pudeł te niepotrzebne już rekwizyty. Reszta ekipy poszła się razem napić. Było już późno i chciało ci się spać. Zła byłaś na siebie, że dajesz się tak wykorzystywać. Byłaś jednak w końcu tutaj najmłodsza i najkrócej zatrudniona, dlatego nie miałaś wyboru. W pomieszczeniu było ciemno i przeszedł cię dreszcz. Pracowałaś jedynie przy oświetleniu lampki biurowej. Świetnie, producent kazał ciąć koszty i dlatego kazali ci tu siedzieć w takiej ciemnicy. Nagle usłyszałaś czyjeś kroki. Zesztywniałaś. Czy mógł być to jakiś psychopatyczny morderca? A może złodziej? Dostałaś gęsiej skórki. Chwyciłaś świecznik, który kilka minut temu włożyłaś do pudełka i schowałaś się w ciemności. Nie chciałaś gasić lampki, ale nie wyobrażałaś sobie, by pozostać w zasięgu wzroku potencjalnego oprawcy. Poczułaś, że pocą ci się dłonie, ale nadal pewnie ściskałaś świecznik. Kroki były coraz bliżej. Serce waliło ci jak oszalałe. Po kilku sekundach oczekiwania, nieznajomy w końcu zbliżył się do lampki. W końcu udało ci się dostrzec jego twarz. Z wrażenia aż upuściłaś świecznik, który z głośnym hukiem upadł na twoją stopę.
- Cholera! – zaklęłaś głośno.
- Ktoś tu jest? – Junyhung zapytał zdezorientowany.
- Ja – powoli pokuśtykałaś w jego stronę. Spojrzał na ciebie zdziwiony.
- Już prawie noc a ty jeszcze tutaj? – podszedł do ciebie.
- Jakoś tak wyszło – odparłaś zmieszana. Na twojej twarzy pojawił się grymas bólu.
- Coś ci się stało? – chłopak wyraźnie się przejął.
- Upuściłam sobie świecznik na stopę – ruszyłaś do stojącego nieopodal krzesła, a on objął cię ramieniem. Spojrzałaś na niego zaskoczona.
- Tak będzie ci wygodniej – wyjaśnił bez cienia zmieszania. W końcu dotarliście do krzesła i opadałaś na nie gwałtownie. – Jak to się stało? – zapytał. – Z tym świecznikiem? – w odpowiedzi na twej twarzy pojawił się rumieniec wstydu. Miałaś mu powiedzieć, że wzięłaś go za złodzieja? Nigdy.
- Przekładałam go tylko w inne miejsce - wymyśliłaś szybko jakąś wymówkę.
- Ale z ciebie niezdara – pokręcił tylko głową i uklęknął przy twojej stopie. Otworzyłaś szeroko oczy. Zdjął ci buta, a zaraz za nim skarpetkę.
- Ale co ty… - zaczęłaś.
- Sprawdzam czy to coś poważnego – chłopak nie dał ci dokończyć. Delikatnie dotknął twojej stopy, a serce zaczęło ci bić jeszcze szybciej niż kilka minut temu. – To nic takiego – zawyrokował. – Chyba tylko trochę potłukłaś stopę. Podniósł na ciebie oczy, a ty szybko odwróciłaś wzrok. Poczułaś, że znów się czerwienisz. On zaśmiał się na twoją reakcję. Poczułaś się jeszcze bardziej głupio.
- Dziękuję za twoją troskę – szybko schyliłaś się, by samodzielnie ubrać skarpetkę, ale wtedy uderzyłaś swą głową o jego głowę. Myślałaś, że już bardziej się nie skompromitujesz, ale jednak nie doceniłaś swoich możliwości.
- Auuu – jęknął cicho Junhyung i potarł dłonią o swoje czoło.
- Przepraszam – wyszeptałaś zawstydzona. On tylko pokręcił głową ze śmiechem. Bałaś się, że wziął cię za skończoną idiotkę.
- Masz na imię _____, prawda? – zapytał, podnosząc się na nogi.
- Tak – odparłaś zdumiona. Skąd wiedział? Pewnie słyszał jak ktoś wołał twoje imię.
- To bardzo ładne imię – powiedział całkiem poważnie, a ty znów przybrałaś kolor buraka.
- Dzięki – zdobyłaś się na jakąś odpowiedź.
- Nie widziałaś czasem mojego telefonu? – zapytał i zaczął rozglądać się wokół. – Tu jest!- uśmiechnął się triumfalnie i pomachał do siebie swym smartfonem. Wyraźnie myślał o czymś przez chwilę. W końcu widać podjął decyzję:
- Tym się zajmujesz? – głową wskazał na pudła, do których pakowałaś niepotrzebne już rzeczy.
- Tak – przyznałaś. Junhyung ruszył w kierunku pudeł i zaczął do nich pakować stos przedmiotów obok.
- Zostaw to – powiedziałaś i spróbowałaś podejść do stołu. Zajęło ci to więcej czasu niż przypuszczałaś, a chłopak zdołał spakować już kilka rekwizytów.
- Nie chcesz, żebym tu został z tobą i ci pomógł? – spojrzał na ciebie z błyskiem w oku. Poczułaś, że miękną ci nogi, ale na szczęśnie jakoś z trudem się na nich utrzymałaś. Przełknęłaś ślinę. Właściwie to raz się żyje.
- Jeśli masz czas – powiedziałaś niby zrezygnowanym tonem. W środku jednak skakałaś ze szczęścia.


Po skończonej pracy zrobiłaś sobie i twemu pomocnikowi herbaty. Chodzenie wychodziło ci już znacznie lepiej. Junhyung siedział przy stoliku, a ty czułaś, że obserwuje każdy twój ruch. Z jednej strony było to przyjemne, z drugiej jednak czułaś się strasznie spięta. Myślałaś gdzie stawiasz kroki, w jaki sposób poruszasz ręką, a nawet czy twoje włosy z tyłu wyglądają ładnie. W końcu postawiłaś przed nim kubek herbaty i usiadłaś obok. Zapatrzyłaś się w kubek. Przez chwilę trwała między wami niezręczna cisza. Czułaś, że powinnaś coś powiedzieć, ale słowa jakoś nie chciały przyjść. Powoli piliście gorący płyn. Spojrzałaś na zegarek.
- Powinniśmy już iść – powiedziałaś lekko zawiedzionym tonem.
- Wolałabyś tu ze mną zostać? –popatrzył na ciebie z błyskiem w oczach. Poczułaś się zakłopotana i tylko odwróciłaś wzrok. – Tylko żartowałem – zaśmiał się i ruszył w kierunku drzwi. Wyszliście na klatkę schodową. Zamknęłaś drzwi i zaczęliście schodzić schodami w dół. W pewnym momencie zauważyłaś, że zraniona niedawno noga ześlizguje się ze stopnia. Już myślałaś, że zaliczysz bliskie spotkanie z podłogą, kiedy poczułaś, że Junhyung chwycił cię w pasie i dzięki temu nie opadłaś. Ciepło jego ręki rozeszło się wokół twej talii. Uniosłaś głowę i spojrzałaś na niego. On odgarnął delikatnie włosy z twojego czoła.
- Ciebie chyba nawet na chwilę nie można zostawić samej – wyszeptał, a ty poczułaś, że szumi ci w głowie. Co się z tobą właściwie dzieje? – Może nie powinienem cię zostawiać – powiedział pod nosem i ujął twą dłoń. Trzymając się za ręce pokonaliście kolejne stopnie. Wyszliście na ciemną ulicę. Czekałaś, aż przyjedzie twoja taksówka a on stał obok.
- Mogłem cię odwieźć – powiedział lekko naburmuszony.
- Poradzę sobie – odparłaś nieśmiało. Nadal trzymał twoją dłoń. Puścił ją dopiero gdy wsiadałaś do samochodu. Pomachałaś mu na pożegnanie, a on tylko uśmiechnął się do ciebie i patrzył jak odjeżdżasz w dół ulicy.


Tydzień później miało odbyć się wielkie przyjęcie na cześć zakończenia kręcenia. Zamówiono wielki tort, był szampan i catering. Fanclub BEAST zasponsorował przekąski i wszyscy byli w świetnych nastrojach. Ty również tam byłaś. W końcu nieźle natrudziłaś się, by drama przekroczyła magiczne 25% oglądalności. Junhyung zebrał pozytywne opinie wielu krytyków, jako jeden z nielicznych idoli, którzy naprawdę potrafią grać. Cieszyłaś się jego szczęściem. Dodatkowo każdego dnia zagadywał do ciebie, pytał jak się czujesz, czy już lepiej z twoją nogą i czy znów czegoś nie narobiłaś. Miał cię chyba za zupełną niezdarę, ale nie przejmowałaś się tym, tak długo jak o tobie myślał. Czułaś się trochę zawiedziona, że nie udało wam się znów pobyć trochę sam na sam. Wiedziałaś, że twoje nadzieje są bezpodstawne, ale jakoś w sercu wciąż liczyłaś na to, że może jednak się uda. Na przyjęciu spojrzał na ciebie kilka razy. Kiedy ustawialiście się całą ekipą do wspólnego zdjęcia, stanął obok ciebie i radośnie uśmiechnął się do aparatu. Spojrzałaś na niego zdziwiona i również zapozowałaś, starając się wyjść lepiej niż w rzeczywistości. Było już późno gdy skończyła się cała impreza. Wyjątkowo nawet reżyser Park był spokojny i miałaś doskonały humor. Oczywiście musiałaś posprzątać, ale tym razem pomagało ci kilka osób. Kiedy właśnie wyrzucałaś kolejną tackę do worka, podszedł do ciebie Junhyung. Bez słowa włożył w twoją dłoń złożoną kartkę papieru i odszedł z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Twoje serce biło jak oszalałe, gdy rozwijałaś papier.
Za 10 minut w mojej garderobie.
Puls przyspieszył ci jeszcze bardziej. O co mogło chodzić? Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. W końcu jednak minął wyznaczony czas i poszłaś w stronę jego garderoby. Zapukałaś delikatnie, a on otworzył ci drzwi. Wyglądał niesamowicie. Zawsze zdawałaś sobie sprawę, że był niezwykle przystojny ale teraz jego widok zwalił cię z nóg. Ostrożnie wśliznęłaś się do pomieszczenia. Na stoliku stała ogromna pluszowa panda. Szyję przewiązana miała purpurową kokardką. Junhyung podniósł ją i wyciągnął w twoja stronę.
- Dla ciebie, Pan Panda – oznajmił z uśmiechem. Spojrzałaś zdezorientowana na maskotkę i ujęłaś ją delikatnie w dłonie.
- Dziękuję – wyjąkałaś.
- Chciałem kupić ci kwiaty, ale uznałem, że więdną zbyt szybko – wyjaśnił. Zbliżył się do ciebie delikatnie, tak, że dzielił was tylko Pan Panda. Dotknął dłonią twojego policzka. – To, że nie będziemy już razem pracować nie znaczy wcale, że nie możemy się widywać – powiedział poważnie. – Jeśli tylko tego chcesz – dodał, a w jego oczach pojawiło się zdenerwowanie. Czekał na twoją odpowiedź i bał się co powiesz. Uznałaś, że chyba najwyższy czas skrócić jego męki.
- Chcę – odpowiedziałaś krótko i w tym samym momencie wypuściłaś Pana Pandę z rąk. Upadł on na ziemię, ale ty się tym nie przejmowałaś, bo w tym samym momencie zatopiłaś usta w ustach chłopaka. W pierwszym momencie się zdziwił, ale po sekundzie na jego twarzy pojawił się wyraz radości. Przyciągnął cię do siebie i zaczął całować jak nikt inny przedtem. Oderwał się od ciebie na chwilę.
- Jednak wcale nie jesteś taką niezdarą – wyszeptał czule i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Tylko Pan Panda czuł się w tej całej sytuacji niezręcznie. Jego niewinne oczy pierwszy raz doświadczyły bowiem tak dorosłych scen jakie miały miejsce potem.



niedziela, 16 lutego 2014

006, LUHAN, I

5 komentarzy:
Witam! Publikuję scenariusz, którego bohaterem jest Luhan. Na opowiadanie to złożyła zamówienie edyska092. Najpierw chciałabym wytłumaczyć się zamawiającej. Jestem pewna, że nie do końca o to ci chodziło, ale nie potrafiłam wyobrazić sobie zdradzającego, zimnego Lulu i było to dla mnie spore wyzwanie. Mam jednak nadzieję, że scenariusz przypadnie Ci do gustu :0

Zapraszam do zamawiania i komentowania! Każdy komentarz to dla mnie motywacją, dlatego proszę o wypowiedzi, te pozytywne i te negatywne :)



EXO, LUHAN



Bycie z kimś takim jak Luhan naprawdę nie jest łatwe. Siedzisz sama, czekasz sama, jesz sama, chodzisz na spacery sama. Zazwyczaj tak jest. Musicie unikać skandalu. Jakiego skandalu? Czy to ty jesteś tym jego skandalem? Niektóre fanki bywają naprawdę okrutne i dobrze o tym wiedziałaś, ale z jakiegoś powodu byłaś przekonana, że to nie dlatego chowacie swój związek w tajemnicy. Czy to nie idiotyczne, że nie chciał nawet o was powiedzieć chłopakom z EXO? Dopiero po jakimś czasie wszystko się wydało i musiał wyjawić przed nimi prawdę. Mówił, że do dla bezpieczeństwa, ale pewnie chodziło o nią! Przygryzłaś wargę. Nienawidziłaś jej. Pierwsza miłość, a co to niby jest? Głupie pierwsze zakochanie. Oczywiście nic byś o niej nie wiedziała, gdyby Tao się przypadkowo nie wygadał. Nawet nigdy nie byli razem, a on już nazywał ją swoją pierwszą miłością! Nie mogłaś tak histeryzować, ale z drugiej strony ostatnio ona coraz bardziej cię martwiła. Czy jakikolwiek chłopak mógłby oprzeć się Jessice? Szczególnie teraz, gdy rozstała się z chłopakiem… Szczerze w to wątpiłaś. Przy niej brakowało ci pewności siebie. Może Xiumin miał rację i naprawdę powinnaś trochę wyluzować. Luhan nie byłby z tobą gdyby cię nie kochał. Musiał coś do ciebie czuć. Nie mogłaś stanowić jedynie zamiennika…
Tak trudno było ci się tu dostać. Na szczęście Xiumin załatwił, że mogłaś wejść do wytwórni. Nikt oczywiście nie chciał plotek i zdawałaś sobie sprawę, że musisz zachowywać się naturalnie i nie rzucać w oczy. Wiedziałaś, że twój chłopak jest jeszcze w sali ćwiczeń i postanowiłaś zrobić mu niespodziankę. Zbliżyłaś się do drzwi i już chciałaś je otworzyć, gdy usłyszałaś cichy płacz. Zdecydowanie był to szloch kobiety. Powoli uchyliłaś drzwi i otworzyłaś szeroko oczy. Przez wąską szparę widziałaś Luhana i ją…
- Noona – chłopak mówił delikatnym głosem i dotykał jej włosów. Zupełnie cię to sparaliżowało. On przecież mógł mówić tak tylko do ciebie. Do ciebie, nie do niej!
- Luhan, Noona jest taka smutna – wyszeptała Jessica i powoli wtuliła się w chłopaka. On powinien był ją odrzucić! On powinien był ją tak zostawić! A on… On przytulił ją do siebie. W głowie ci zawrzało. Chciałaś się rzucić na nich z pięściami. W ostatniej chwili powstrzymałaś się, może on ją tylko pociesza…
- Ty byś mnie nigdy tak nie zostawił… - Jessica powoli odsunęła się od Luhana i spojrzała mu w oczy.
- Ja… - chłopak spróbował coś powiedzieć, ale nie potrafił z siebie wydusić ani słowa.
- Gdybym wtedy zaakceptowała twe serce, gdybym ja… - po jej policzkach spłynęły łzy. Co za żmija! Rozbijała twój związek? Co ona sobie myśli?! Twój chłopak cię nie zdradzi, nigdy!
Nigdy…? Nie wierzyłaś własnym oczom. Ona powoli zbliżała się do niego i nagle pocałowała. On stał przez moment jak wryty i nie zrobił nic. Zupełnie nic. Nie odepchnął jej, pozwolił się pocałować!
- Ty wredna żmijo! – w końcu nie wytrzymałaś i wparowałaś z hukiem do pomieszczenia. Jessica odwróciła się natychmiast. Luhan patrzył na ciebie, mrugając szybko oczami. Chyba nie dowierzał, że to co właśnie się dzieje, dzieje się naprawdę,  – Z łapskami do mojego chłopaka!?
- On jest twoim chłopakiem tylko dlatego, że nie może zapomnieć o mnie! – wypaliła tamta jadowitym głosem. Zamurowało cię a w oczach zaszkliły łzy.
- Czy to prawda? – spojrzałaś na Luhana. Powinien był momentalnie odpowiedzieć. Co to miało być?! Potrzebował czasu na zastanowienie?!
- To bądźcie sobie razem! – wykrzyknęłaś z furią. – Widzę, że bardzo do siebie pasujecie! – wybiegłaś z Sali trzaskając łzami.
- _____! – chłopak krzyczał za tobą, ale w tym momencie Jessica chwyciła jego dłoń.
- Możemy być razem… - powiedziała twardo. – Jeśli tylko tego chcesz.


Biegłaś po korytarzach jak szalona. Tak bardzo chciałaś opuścić ten budynek! Pomóc mógł ci w tym jedynie Xiumin, dlatego szukałaś go jak szalona. W końcu zobaczyłaś znaną sylwetkę.
- Minseok! – zawołałaś, a on odwrócił się i spojrzał na ciebie zdumionym wzrokiem. Miałaś całą zapłakaną twarz, a włosy poszarpane od szaleńczego biegu.
- Co się… - nie zdążył dokończyć, bo przywarłaś do niego całym ciałem i zaczęłaś żałośnie płakać. On o nic nie pytał tylko objął cię delikatnie i zaprowadził do pustej sali. Usiadłaś w kącie, ugięłaś kolana i oparłaś o nie głowę. Zaczęłaś płakać i urywanym głosem opowiedziałaś swemu przyjacielowi co się stało.
- Może to nie tak… - Xiumin chciał go bronić, ale ty spojrzałaś na niego zła.
- A jak? – zapytałaś. Chłopak wyraźnie odpuścił, bo westchnął ciężko. W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich zziajany Luhan.
- Tu jesteś! – krzyknął na twój widok.
- A co ciebie to obchodzi? – skoczyłaś na równe nogi i wbiłaś w niego ostre spojrzenie.
- Nie musiałaś tak się zachować! – wykrzyknął w twoją stronę. Otworzyłaś usta ze zdziwienia. To po to tu przyszedł? Xiumin chyba zauważył, że ledwo nad sobą panujesz, bo podszedł do ciebie i położył rękę na twoim ramieniu.
- Spokojnie – powiedział cicho.
- Jak mam być spokojna do jasnej cholery? – zawołałaś. – Nie chcę cię znać! – krzyknęłaś w stronę Luhana i wybiegłaś z pokoju.
- Zachowałeś się jak świnia – Minseok zwrócił się do kolegi zrezygnowanym tonem i również wyszedł z sali.


Nigdy w życiu tyle nie płakałaś. Leżałaś całymi dniami w łóżku pokrytym dziesiątkami zużytych chusteczek. Miałaś całe opuchnięte oczy i tłuste włosy. I kilkaset nieodebranych połączeń, Lulu~ <3. A tak się zarzekałaś, że wykasujesz jego numer! Właśnie szłaś do kuchni po kolejne opakowanie lodów truskawkowych, gdy dzwonek zadzwonił do drzwi. Znowu Luhan? Nie, tym razem to był Xiumin dlatego otworzyłaś drzwi.
- Cześć – powiedział, a ty bez słowa wskazałaś mu, by wszedł. Nalałaś mu trochę soku pomarańczowego i posądziłaś na kanapie. Sama zajęłaś wygodny fotel naprzeciw.
- Luhan… – zaczął chłopak, ale ty momentalnie obróciłaś głowę.
- Skończ – powiedziałaś twardo.
- Naprawdę się stara. On i Jessica nawet ze sobą nie rozmawiają – dokończył nie zwracając uwagi na twój sprzeciw, a ty nagle poczułaś nić zainteresowania i postanowiłaś mu nie przerywać. – Właściwie to ona teraz za nim lata, ale to on nie chce z nią gadać. Ostatnio nawet przy wszystkich powiedział jej, że ma się trzymać od niego z daleka – kontynuował chłopak. – On jest załamany – dokończył i spojrzał na ciebie błagalnie. Musiałaś to wszystko przemyśleć. Długo po jego wyjściu dalej rozpatrywałaś jego słowa. Może rzeczywiście wszystko nie było jeszcze stracone?


Było gdzieś przed północą, gdy usłyszałaś ciężkie walenie do drzwi.
- _____! – dobiegł cię głośny krzyk. Luhan. Szybko mu otworzyłaś.
- Co ty tu robisz?! – zdenerwowałaś się na jego widok i wpuściłaś go do środka. Nie mógł tak stać, nie chciałaś niszczyć jego kariery wywołując niepotrzebne plotki. – Ktoś mógł cię zobaczyć!
- Nie obchodzi mnie to! – chwycił cię za ramiona i spojrzał prosto w oczy. – Ty i Xiumin, między wami coś jest, prawda?! – wykrzyczał jednym tchem. – Dlatego mnie nie chcesz?!
- O czym ty…
- Tao mi powiedział przed chwilą! Powiedział, że on był dziś u ciebie!
- To prawda – przyznałaś zdezorientowana.
- A więc jednak! – w oczach chłopaka zalśniła rozpacz.
- My się przyjaźnimy – próbowałaś tłumaczyć. – On właściwie przyszedł tu, żeby się za tobą wstawić – wyznałaś.
- Co? – Luhan spojrzał na ciebie oniemiały. – Czy może…
- Czy może dało to jakiś efekt? – chłopak w odpowiedzi kiwnął tylko głową.
- A powinno? – zapytałaś.
- Ja – Luhan ujął twoją twarz w dłonie. – tak bardzo cię kocham! Wtedy zachowałem się jak skończony idiota! Powinienem był coś zrobić, a stałem jak kołek. Jak idiota! – krzyczał zrozpaczony. – Wiem, że na ciebie nie zasługuję ale proszę, daj mi szansę! – błagał, a łzy płynęły mu po policzkach.
- Nic na to nie poradzę – zaczęłaś, a w jego oczach pojawiło się przerażenie. – Nic na to nie poradzę, że cię kocham – dokończyłaś i pocałowałaś go delikatnie. Luhan wpił się w twe usta i powoli wsunął w nie język, a ty ochoczo się do niego przyłączyłaś. Jessica myślała, że go całuje? Ona chyba nie miała pojęcia o całowaniu! Dodatkowo cieszył się fakt, że mieliście przed sobą jeszcze długą noc.


****
UWAGA!
Nie jestem jakimś anty-Soshi, nie jestem też Sone. Jessica występuje w scenariuszu, ponieważ przez wiele czynników wpasowała się do tej roli (nie chodzi mi o to, że za taką ją uważam ale o wiek i wytwórnie)

piątek, 7 lutego 2014

005. L.JOE, I

2 komentarze:
Witam :) Przychodzę z zamówieniem dla Love Lala! L.Joe z Teen Top. Tak się składa, że jest to mój bias z TT. Zapraszam do czytania i komentowania :D
Mam nadzieję, że jest to choć odrobinę smutne. Muszę przyznać, ze dużo czasu zajęło mi wymyślenie w miarę wiarygodnej historii :)



TEEN TOP, L.JOE



Za oknem świeciło słońce. Dzień był niezwykle pogodny i jedynym twoim pragnieniem było wyjść teraz na spacer. Tak dawno tego nie robiłaś. Rozejrzałaś się po pokoju. Biało. Biało i surowo. Odwróciłaś głowę w bok. Kroplówka jeszcze się nie skończyła. Kolejny taki sam dzień. Przynajmniej jeden kolejny. Jeden kolejny na tym świecie. Choroba powoli cię wyniszczała, a oczekiwanie na przeszczep wprawiało w smutek. Twoje życie już dawno przestało być takie jak kiedyś. Chciałabyś go teraz zobaczyć, a jego jak zwykle nie było przy tobie. Czasem mogłaś zobaczyć jego twarz. Włączałaś telewizor i on tam był, uśmiechnięty i szczęśliwy. Byunghun. A może teraz powinnaś nazywać go L.Joe? Tak jak jego fanki. Nawet raz udało ci się pójść na jego występ. Wydawał ci się wtedy taki inny, różny od twojego przyjaciela z dzieciństwa. Dlaczego teraz wyglądał jakby był taki pewny siebie i przebojowy? Jeszcze pamiętasz jak graliście razem w piłkę i zajadaliście żelkami. On powinien być tu przy tobie. Nie chciałaś po niego dzwonić, nie miałaś na to siły. Powinien sam się tu znaleźć, sam na to wpaść. Czy jego kariera jest aż tak ważna? Nie ma ochoty się z tobą pożegnać? Na samą myśl o śmierci łzy pojawiły się w twoich oczach. Jest jeszcze tyle życia przed tobą. Nie powinnaś się poddawać. Jeszcze nie teraz…


Powoli otworzyłaś oczy. Znów zasnęłaś w środku dnia i obudziłaś się w nocy. Byłaś zmęczona ale jakoś twoje niepokoje odbierały ci sen. Szczególnie nocą, gdy w końcu zostawałaś zupełnie sama i twą głowę wypełniały ponure myśli. Coś jednak było inaczej niż zazwyczaj. Czułaś na swej dłoni czyjś ciepły i delikatny uścisk. Spojrzałaś w dół. To był on. Tak różny od Byunghuna, L.Joe. Lego głowa leżała na kraju twojego łóżka. Twarz zwróconą miał w twoją stronę. Najwyraźniej spał. Odetchnęłaś głęboko. Czy znów ci się to śni? Czy znów coś sobie wyobrażasz? Uczucie jego dotyku było jednak zbyt realne. W końcu przyszedł, w końcu jest przy tobie. Pierwsza łza opadłą delikatnie na twój policzek. Pragnęłaś go tak bardzo zobaczyć, a teraz był właśnie przy tobie i trzymał twą dłoń. Nigdy wcześniej tak bardzo nie chciałaś wyzdrowieć. Wstać w końcu i wyjść z tego pokoju, który przez długi czas był dla ciebie całym światem. Patrzyłaś na niego tęsknym wzrokiem. Czy on sobie zdawał sprawę z tego co do niego czujesz? I nie chodziło tu o podziw i fanowską miłość, którą czuły dziewczyny oglądając jego teledyski. To było coś więcej. Nigdy jednak nie liczyłaś na odwzajemnienie. Cholerna przyjaźń, odbierała ci to, czego tak bardzo pragnęłaś…
Obudził się, delikatnie rozchylał powieki. Wasze oczy spotkały się i przez chwilę zapomniałaś o swej obecnej sytuacji.
- Byunghun… - wyszeptałaś.
- Tak? – podniósł głowę i zbliżył się do ciebie.
- W końcu tu jesteś – uśmiechnęłaś się z trudem.
- Udało mi się wyrwać – powiedział spokojnym tonem. Wyglądał na wyczerpanego. Czy nagrywał coś do późna i zamiast iść odpocząć przyjechał prosto do szpitala?
- Nie chciałam, żeby o tym wiedział – odwróciłaś wzrok. Wcześniej tak bardzo chciałaś go zobaczyć, a teraz nagle poczułaś, że jedyne czego chcesz, to żeby w końcu wyszedł. Dlaczego ma cię oglądać w takim stanie? Pewnie wraca z nagrania z dziesiątkami pięknych idolek… Przeklęłaś się w duchu. Czy nawet w takiej chwili musisz odczuwać zazdrość?! To przeciez prawdziwy cud, że on jest tutaj!
- Jak mógłbym o tym nie wiedzieć? Zawsze myślałem, że jestem dla ciebie kimś ważnym… - powiedział z wyrzutem. – Gdyby nie twoja mama – jego głos załamał się. –Pewnie bym nie wiedział…
- Jesteś bardzo ważny, ale… – nie potrafiłaś dokończyć. Przysunął się jeszcze bliżej i dotknął wierzchem dłoni twych włosów. Przeszedł cię dreszcz, ale starałaś się tego nie okazać.
– Nawet nie wiesz jak cierpię, gdy nie mogę tu być przy tobie – wyznał poważnie, patrząc wprost w twoje oczy.
- Nie mów tak, czuję się z tym źle – w twoich oczach zaszkliły łzy. – Nie przejmuj się tym, mną, rób to co kochasz – rozkleiłaś się na dobre, a on zaczął palcem delikatnie ocierać twe łzy.
- Właśnie, kocham – wyszeptał. Spojrzał na ciebie z mieszanką smutku i czułości. Nachylił się nad tobą, a twoje serce przez chwilę przestało bić. Przysunął usta do twego czoła i złożył na nim delikatny pocałunek. – Wszystko będzie dobrze – obiecał. Ty jednak wiedziałaś, że szanse na to są nikłe. To wszystko zupełnie cię zszokowało. Czyżby widział, że umierasz i na koniec chciał okazać ci trochę serca?
- Ja… - zaczęłaś. – Już nie wierzę, że z tego wyjdę – dokończyłaś urywanym głosem. Delikatnie przygryzłaś wargę. Nie możesz. Musisz przestać płakać i wziąć się w garść. Chciałaś, żeby zapamiętał się szczęśliwą i pełną życia, a nie wiecznie zapłakaną i pogrążoną w depresji.
- Ale ja wierzę. I to wystarczy – powiedział pewnie. Naprawdę chciałaś mu wierzyć. Chciałaś, by wszystko skończyło się dobrze i tylko o to się w duchu modliłaś. Przymknęłaś oczy. Czułaś się zmęczona, zmęczona do granic możliwości. Przy nim mogłaś spać i śnić sny. Nie te okropne koszmary, które nawiedzały cię od początku choroby, ale prawdziwe, cudowne sny. W nich był on. Zawsze. Wszędzie. Jego obecność powodowała u ciebie wybuchy euforii. Jeśli tak będzie w Niebie, to nawet śmierć nie będzie taka zła. Nawet nie taka zła…


Czasem przychodził. Głownie w nocy. Zmęczony i z podkrążonymi oczyma. Czasem udawałaś, że śpisz, a czasem otwierałaś oczy i prowadziliście choć krótką rozmowę. Z reguły pytałaś o jego karierę, o to czy jest szczęśliwy. Chciałaś, by był. On powinien być. Jeśli odejdziesz z tego świata to będziesz nad nim czuwać, do końca.
W końcu wyjechał. Japonia przecież nie jest tak daleko. Samolotem nigdzie nie jest daleko. Wolałaś go jednak mieć przy sobie. Byłaś taka samolubna… On miał własne życie. Może byłaś jego jakąś nikłą cząstką, ale nie na tyle istotną. Nie aż tak znaczącą… Twoja kondycja zdecydowanie się pogorszyła. Rodzina już nawet nie kryła przed tobą łez. Czy umierałaś? Pewnie tak. Czułaś się zrezygnowana. Nie było jego, nie było nadziei, ostatnie dni mijały.
I wtedy zdarzył się cud. Wszystko toczyło się jak w jakimś zakręconym filmie. Dawca. Szpik. Przeszczep. I on. Przyjechał. Gdy tylko dowiedział się, że operacja się odbędzie, że znalazł się dawca, wybiegł zza kulis. Nie zakończył koncertu z resztą. Pobiegł prosto na lotnisko. Bez bagażu, sam. Poleciał ku tobie. Gdybyś o tym wtedy wiedziała, pewnie plułabyś sobie w twarz. Co z jego karierą, co z jego marzeniami? Czy to jednak wtedy było ważne? Gdy otwierałaś oczy widziałaś jego twarz. Twój stan był ciężki i przeprowadzenie zabiegu wcale nie gwarantowało, że przeżyjesz. On jednak nie opuszczał cię na krok. Widząc jego uśmiech, nabierałaś sił i chęci. Żyłaś i to życie nie było wcale takie złe.


L.Joe miał zapalenie wyrostka robaczkowego. Przynajmniej taką przyczynę jego nieobecności na finale koncertu podały japońskie media. Śmiałaś się z tego. Gdyby ktoś z nich znał Byunghuna, to wiedziałby, że wyrostek wycięto mu w podstawówce. Oczywiście nieźle musiał się natrudzić, by wyjaśnić wszystko swemu szefowi. Pewnie jeszcze dużo czasu minie, nim wróci do łask wytwórni. On jednak się tym nie przejmował. Dziś był kolejny słoneczny dzień. Idealna pogoda na spacer. W końcu mógł zabrać ją na spacer i szczerze porozmawiać.

Park wokół szpitala był mały, ale przytulny. Szliście powoli, Byunghun trzymał twoją dłoń. Naturalnie chwycił cię za nią zaraz gdy wstałaś z łóżka i do tej chwili jej nie puścił. Onieśmielona, nie odezwałaś się nawet słowem.
- Kocham, to co robię – zaczął mówić pogodnym tonem.
- Wiem – pokiwałaś głową. – To widać na każdym występie – wyjaśniłaś.
- Miło słyszeć, że interesujesz się Teen Top – powiedział z szerokim uśmiechem.
- Nie Teen Top – zaśmiałaś się. – Tylko tobą – skończyłaś poważnie i zatrzymałaś się.
- Chyba jesteś moją największą fanką – on również zmienił ton. Patrzył wprost na ciebie.
- Nie – powiedziałaś twardo. – Jestem kimś więcej – dodałaś z uporem. On zaśmiał się na twoje słowa i ujął twą drugą dłoń.
- Masz rację – wyszeptał, a potem nawet nim zdążyłaś zareagować, pocałował cię. Dotyk jego ust wprawił cię w osłupienie, ale po tej chwili zesztywnienia dałaś zupełny upust swoim emocjom i odwzajemniłaś pocałunek. Jak to jest całować swoją pierwszą miłość, osobę, przez którą tyle razy się płakało i śmiało? Teraz już wiedziałaś. Było to niesamowite uczucie.


****
WYJAŚNIENIA
Nie mam pojęcia o medycynie i nie wiem czy ta licha historia choroby jest wiarygodna. Jeśli czyta to jakiś student medycyny to proszę o zrozumienie xD
Informację w wyrostkiem L.Joe zmyśliłam.


sobota, 25 stycznia 2014

004. SEHUN, I

3 komentarze:
Szok, dodaję scenariusz! Zachęcam do czytania, komentowania i zamawiania.
Scenariusz z gościem, którym mi spamują całą tablice na tumblr ;D Jestem szczęśliwym posiadaczem karty z jego wizerunkiem, więc tym bardziej jest bliski memu sercu.



EXO, SEHUN I



Byłaś szczęśliwa. Randka z Chanyeolem od zawsze stanowiła szczyt Twoich marzeń. Odkąd go poznałaś, nie marzyłaś o niczym innym. Poznaliście się przez Sehuna i już od pierwszego spotkania nie mogłaś zapomnieć o koledze swojego przyjaciela. Wszystko Cię w nim pociągało. To jaki był uśmiechnięty i zabawny i to jak zawsze się do Ciebie odnosił, jakbyś była jedyna na świecie. Jutro miałaś iść z nim do kina i Twoje podekscytowanie sięgało zenitu. Czy to ważne, że przypadkowo zgadaliście się, że oboje ogromnie chcecie obejrzeć ten film? To może być przeznaczenie! Zawsze chodziłaś do kina z Sehunem, a tym razem okazało się, że on już wcześniej widział ten film ze znajomymi. Właśnie! Sehun pierwszy raz się spóźniał. Jak długo jeszcze każe Ci na siebie czekać? W końcu podbiegł do Ciebie zmieszany, a Ty nie mogłaś ukryć swojego zdenerwowania.
- Co tak długo? – zapytałaś zła. Przed wami był długi i trudny shopping, w którym musiałaś wybrać jakąś odpowiednią kreację na spotkanie z Chanyeolem.
- Przepraszam – rzucił krótko.
- Co Ty znów taki zły? – spojrzałaś na niego wkurzona. Jak zwykle jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji poza wiecznym znudzeniem. Spojrzał tylko na Ciebie spode łba. – No dobra – postanowiłaś się zrehabilitować. – Mój najnajnajnajnajlepszy przyjaciel jest tutaj, więc nie będę grymasić – powiedziałaś z uśmiechem i klepnęłaś go zamaszystym ruchem w plecy. On wyprostował się jak struna i spojrzał na Ciebie z mieszanką rozbawienia i czegoś jeszcze, czego w tym momencie nie potrafiłaś odgadnąć.
- A wiesz co jest jutro? – wyszczerzyłaś się do niego, kiedy stanęliście na ruchomych schodach.
- Pewnie coś super ważnego – chłopak nie wyglądał na zainteresowanego, był raczej znudzony, ponieważ wzrok wbił w ekran swojego telefonu.
- Randka z moim Księciem Ze Bajki! – zaśmiałaś się jak głupia. – Ja! Ja i on – paplałaś nieustannie. – Czy ty to pojmujesz?! Ja i on hahaha – Sehun westchnął tylko głośno.
- Masz na myśli to, że ty i Chanyeol idziecie do kina? – spojrzał na Ciebie poirytowany.
- Cicho! – doskoczyłaś do niego i zakryłaś jego usta ręką. – Jeszcze ktoś usłyszy, że się w nim kocham! – dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że znajdujesz się bardzo blisko niego, a na dłoni czujesz jego ciepły oddech. Poczułaś się bardzo niezręcznie, a on tylko patrzył na Ciebie nieodgadnionym wzrokiem.
- Lepiej już chodźmy – odwróciłaś głowę i pognałaś do pierwszego sklepu. Przez widok tych wszystkich ubrań na chwilę zapomniałaś i o Chanyeolu i o Sehunie. Byłaś naprawdę podekscytowana wybierając między tymi wszystkimi rzeczami. Chwyciłaś kilka rzeczy i pognałaś do szatni. Sehun szedł wiernie za Tobą i wyjątkowo nie narzekał. Wparowałaś do przebieralni, a chłopak czekał na zewnątrz. Pierwszą postanowiłaś przymierzyć jasną, koronkową sukienkę. Może była zbyt delikatna jak na zwykły wypad do kina, ale jakoś nie mogłaś przejść obok niej obojętnie. Włożyłaś ją przez głowę i spróbowałaś sięgnąć do tyłu, by zapiąć zamek. Udało Ci się jednak to zrobić do połowy. Przyjrzałaś się sobie w lustrze. Nie mogłaś jednoznacznie ocenić jak Ci ta sukienka leży, ponieważ niezapięty zamek powodował wyraźny luz w okolicach biustu. Wahałaś się przez chwilę, ale w końcu powiedziałaś cicho:
- Sehun… - byłaś zbyt zawstydzona, by odsłonić kotarę.
- Tak? – zapytał swoim zwyczajnym tonem.
- Chodź tu na chwilę – powiedziałaś drżącym głosem. On chyba się nad tym zastanawiał, bo dopiero po chwili odsłonił kotarę. W lustrze widziałaś jego zdziwione spojrzenie, dlatego spuściłaś głowę.
- Pomóż mi to zapiąć – wyszeptałaś cicho. On odwrócił wzrok i wyciągnął ręce w kierunku zamka, jednak przez nieuwagę dotknął nimi Twojej nagiej skóry. Przeszedł Cię dreszcz. Jego dłonie były bardzo zimne i wmawiałaś sobie, że to pewnie dlatego. Kątem oka dostrzegłaś, że jego twarz poczerwieniała. Szybko jednak pozbierał się i zapiął zamek zdecydowanym ruchem. Podniosłaś głowę. W lustrze nie przyglądałaś się jednak sobie, tylko jemu, który wyraźnie lustrował odbicie Twej sylwetki. Zauważył, że go nakryłaś i jeszcze bardziej poczerwieniał.
- Przepraszam – powiedział zmieszany i już miał wyjść, kiedy Ty szybko odwróciłaś się i chwyciłaś go za dłoń.
- Ale za co? – uśmiechnęłaś się szeroko. – Widziałeś mnie już w różnych sytuacjach, tak wiele razy, przecież jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi – zaśmiałaś się.
- Właśnie w tym jest problem – powiedział szorstko i wyszedł. O odpięcie sukienki musiałaś poprosić sprzedawczynię, ponieważ chłopak opuścił sklep. Jakaś cała radość z randki minęła. Nie przywiązując do tego większej wagi, wybrałaś w końcu spódniczkę i bluzkę oraz długi wisiorek. Zapłaciłaś i ruszyłaś w stronę wyjścia. Znów wyszłaś na korytarz galerii. Rozejrzałaś się wokoło i dostrzegłaś Sehuna. Siedział na ławce, na której zwykł siedzieć gdy Ty robiłaś zakupy. Dziś wyglądał jednak inaczej. Nie czekał na Ciebie jak zwykle, z obojętnym wyrazem twarzy, ale siedział pochylony a twarz chował w dłoniach. Nawet nie zauważył, gdy do niego podeszłaś. Dopiero kiedy dotknęłaś jego ramienia, podniósł na Ciebie wzrok.
- Idziemy już? – zapytał jakby nic się nie stało. Czułaś jednak tą ciężką atmosferę między wami.
- Tak – powiedziałaś cicho. Jakoś rozmowa nie kleiła się i budynek centrum opuszczaliście w ciszy. Niespodziewanie po wyjściu na ulicę Sehun odezwał się.
- Tak bardzo podoba Ci cię Chanyeol? – zapytał łamiącym głosem.
- Ja… - zaczęłaś. Już miałaś powiedzieć, że tak, że zawsze o nim marzyłaś, coś jednak Cię blokowało. Przypomniałaś sobie Chanyeola. Był miły, przystojny, zawsze wesoły. Spodobał Ci się od pierwszego spotkania, ale… - sama nie wiem – dokończyłaś.
- Nie wiesz? – Sehun zatrzymał się nagle i chwycił Twoją dłoń. Spojrzałaś zaskoczona na wasze złączone ręce.
- Sehun… - zaczęłaś, ale on nie dał Ci skończyć.
- Czekaj – przerwał Ci, a w jego oczach pojawił się cień nadziei. – Czy jest możliwe… - zaczął, odetchnął głęboko i kontynuował. – Czy jest możliwe, że wcale się w nim tak szaleńczo nie zakochałaś?
- Wszystko jest możliwe – powiedziałaś cicho, a on zrobił w tym momencie coś zupełnie niespodziewanego. Chwycił Twą twarz w obie dłonie, przyciągnął swe usta do Twych ust i pocałował. Zrobił to bardzo czule, a jednocześnie namiętnie. Nawet nie spodziewałaś się, że on ma taką stronę, że potrafi być właśnie taki… No właśnie! Jaki? Nieprzewidywalny i czuły? Nie chciałaś się od niego odrywać. Odwzajemniałaś pocałunek, sama dziwiąc się sobie co właściwie robisz. Wplotłaś dłoń w jego włosy i stanęłaś na czubkach stóp, by móc lepiej smakować jego usta. W końcu udało wam się od siebie oderwać. Wasze oddechy były przyspieszone, a serca biły jak oszalałe.
 - Nie wierzę – na twarzy chłopaka pojawił się delikatny uśmiech.
- Ja też nie! – zaśmiałaś się radośnie i przytuliłaś do jego ciepłego ciała.


- Ty już czasem nie widziałeś tego filmu? – zapytał Chanyeol zdziwiony widokiem Sehuna przed wejściem do kina.
- Nie, coś mi się pomyliło – odparł tamten ze śmiechem.